Znowu to samo

No i znowu zapowiadało się to samo. Przedświąteczne szaleństwo, które samo w sobie mnie stresuje i "na dzień dobry" wkurza. Tak to już jakoś bywa, że jak raz człowiek "weźmie" coś na siebie, to zostanie to zapamiętane w rodzinie i "przyszyte" mu na kolejne lata. Za dużo tego "coś" mi się uzbierało w ciągu ostatnich lat. Nie mam czasu, nie mam ochoty, a przede wszystkim nie mam zamiaru dać się zapędzić w trzytygodniowy permanentny stres. W tym roku postanowiłam mieć to wszystko w .... (wiecie gdzie). Deklaruję to co wiem, że zrobię, a to na co nie mam ochoty mówię wprost, że nie da rady. Oczywiście jest gadanie, że jak to, że "tobie to najlepiej wychodzi", że "przecież święta", ale w tym roku postawiłam na 100-procentową asertywność. Takie absolutne: nie, bo nie. A przy dłuższym upieraniu się, kto wie, może dodam do tego jeszcze "i foch" ;) W tym roku postanowiłam cieszyć się Świętami i okresem przedświątecznym, a nie przeklinać go w duchu, choćby to wiązało się ze zrzuceniem części rzeczy na pozostałych członków rodziny. To znaczy na pewno będzie się wiązało, ale uznaję, że tak powinno być, choćby nie miało być perfekt. Wczoraj w ramach tego zrzucania wysłałam dziecko do sklepu po folię spożywczą i papier do pieczenia. Wrócił z folią aluminiową i papierem śniadaniowym (bo też był w rolce, mój błąd, złe tłumaczenie, chociaż z drugiej strony: przecież jest napisane)... To utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma brania wszystkiego na siebie. Nawet ze względów edukacyjnych warto wyluzować. Niech się dziecko dowie, że jest różnica pomiędzy folią i aluminium, i że jest wiele rodzajów papierów w rolkach. Ostatecznie nie chciałby, żebym mu ten do pieczenia powiesiła w toalecie...


No to jeszcze napiszę o moim ostatnim odkryciu - herbacie masala chai (tudzież z polska: czaj). To taka bardzo aromatyczna mieszanka (wybrałam na bazie czarnej herbaty), po prostu cudowna na tę porę roku. Kupiłam ją ostatnio w herbaciarni tak z czystej ciekawości. Warto też dodać, że miła pani sprzedawczyni stwierdziła, że jest bardzo dobra na leczenie przeziębienia; tego akurat nie sprawdziłam, bo ostatnio nic mnie nie łapie. Wysączyłam kilka kubków - zgodnie z propozycją podania - z mlekiem, i z cytryną i rodzynkami (oczywiście osobno). Jest przepyszna. Jedyne co zmieniłam, to nie dosładzałam jej miodem, bo nie lubię słodkich napojów, a poza tym mam wrażenie, że ona sama w sobie jest słodkawa. Polecam.

Komentarze

Popularne posty